Warsztaty lirnicze – relacja Maksymiliana Dzikowskiego


Poszukiwacze tradycyjnego, archaicznego brzmienia muzyki ludowej zwykli spoglądać na Szczecin jako na muzyczną pustynię. Jak po raz kolejny zostało dowiedzione – niesłusznie. Wszystko za sprawą dwójki doskonałych i zaprawionych w poszukiwaniu zapomnianych dźwięków muzyków: Jacka Hałasa i Joachima Mencla, którzy w dniach 4-9 października podjęli się niełatwego zadania przypomnienia postaci dziadów – wędrownych muzyków, którzy śpiewając i grając na utrwalonych w poezji wieszczów instrumentach – lirach korbowych – przed stuleciem jeszcze stanowili nieodłączony element obrazu polskich wsi i miasteczek.

Warsztaty

W czasie czterodniowych warsztatów prowadzonych we wsi Strzelewo pod Nowogardem, uczestnicy, przybyli gromadnie ze wszystkich stron Polski, mieli okazję zapoznać się z pieśniami zarówno dawnymi, jak i tymi powstałymi całkiem niedawno – wszystkimi utrzymanymi jednak w konwencji pieśni dziadowskiej, poruszającej się po chybotliwej sinusoidzie między nabożnością a nowinkarstwem.

Lira korbowa

Na szczególnie oddanych dziadowskiej profesji czekała nauka gry na lirze korbowej – instrumencie, który w VIII w. rozpoczął swoją wędrówkę z naw hiszpańskich klasztorów, stając się wreszcie nieodłącznym atrybutem wędrownych muzyków. Odkryta na nowo lira korbowa w rękach mistrzów takich jak Matthias Loibner czy Valentin Clastrier znalazła zasłużone miejsce obok „klasycznych” instrumentów muzyki dawnej, nieprzerwanie zaś rozwijana (m.in. przez lutników polskich) toruje sobie drogę ku muzyce współczesnej i jej wirtualnie nieograniczonym możliwościom.

Pani Janina Mazurek

W kontrapunkcie do pieśni odczytywanych z zachowanych druków i rękopisów stanęła przechowująca je pamięć – warsztaty uświetniła bowiem swoją obecnością znakomita śpiewaczka Janina Mazurek, z której doskonałej pamięci przywoływane były wciąż nowe i nowe pieśni zdające się opisywać całe człowiecze życie. Zdaniem samej śpiewaczki, pieśni zna setki – po wysłuchaniu jednak materiału, jaki zaprezentowała ona jednego wieczora stwierdzić można, że jest to opinia stanowczo zbyt skromna.

Krótka historia instrumentów

Uczestnicy mieli również możliwość poznać historię instrumentów muzycznych od starożytności do wczesnego średniowiecza – wszystko za sprawą szczecińskiego lutnika Stanisława Mazurka, który od ponad dekady zgłębia tajemnice dawnych narzędzi muzycznych Słowian i Germanów rekonstruując je przy współpracy z czołowymi przedstawicielami światowej muzykologii i organologii. Wszystkie zaprezentowane instrumenty: od prostych piszczałek do zmechanizowanych chordofonów (m.in. zrekonstruowanej niedawno nyckelharpy) w rękach chętnych do gry uczestników rozbrzmiewały równolegle do lir i głosów.

Koncert

Warsztaty zwieńczył podsumowujący kilkudniową naukę koncert wokalno-instrumentalny. Dźwięki pieśni i lir rozbrzmiały w zabytkowym XVII-wiecznym kościele we wsi Dzisna. Wśród oryginalnych, zachowanych do czasów współczesnych, polichromii pozostali po mszy mieszkańcy wsi wysłuchali m.in. pieśni o cudownej interwencji świętego Antoniego pod postacią wędrownego dziada, archaicznej pieśni rekruckiej znad Niemna, czy znanej na terenie całej słowiańszczyzny ballady o dzieciobójczyni – do których akompaniował na zelektryfikowanej lirze Joachim Mencel. Dla wielu z nich było to pierwsze spotkanie z liryką dziadów wędrownych, a przede wszystkim pierwsze spotkanie z mało znanym instrumentem – spotkanie, które – według słów samych słuchaczy – będą długo pamiętać.


W zestawieniu z ośrodkami takimi jak m.in. Warszawa, Lublin, czy Poznań, Szczecin jawi się jako punkt od centrów muzyki tradycyjnej odległy. Jak przekonali jednak Jacek Hałas i Joachim Mencel wraz z grupą warsztatowiczów – i tutaj nie brak muzyków młodszych i starszych gotowych do przejęcia schedy muzyków wiejskich – czyniących to z pełnią oddania i wrażliwości na jej nie zawsze oczywiste piękno.

Maksymilian Dzikowski